Volkswagen Golf VII okiem Błażeja

Siódma generacja kompaktowego przeboju Volkswagena jest bodaj jedną z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych premier na rynku motoryzacyjnym. A przynajmniej na tym europejskim rynku… Bo wątpię by ktoś w Stanach Zjednoczonych czy Korei Północnej aż tak jak MY europejczycy fascynował się tym co też nowego zaprezentuje nam tym razem Volkswagen. Wczoraj wszystko stało się jasne: oto jest. Golf 7. Jednak czy siódemka okaże się rzeczywiście szczęśliwą liczbą dla nowego kompaktu z Wolfsburga? Po tym co zobaczyłem i przeczytałem to… i tak i nie. Golf ma bowiem swoje plusy. Ale ma też kilka znaczących minusów…

Plusy:

Wiem, że za chwilę – po tym co napiszę – zaczniecie toczyć krucjatę przeciwko mnie, ale niech tam. Zaryzykuję 🙂 Na plus zaliczam stylistykę a co za tym idzie wygląd nowego Golfa. W mojej ocenie jest ona (on) ponadczasowa/wy i obecnie żaden kompakt nie może równać się z Golfem, ba! żaden Focus czy Astra nawet nie mają podstaw ku temu by stawać z nim w szranki w tej kategorii. Przegrywają już na starcie. Na palcach jednej ręki można policzyć (w mojej opinii rzecz jasna) samochody, w których tak jak w przypadku Golfa, stylistyka i design byłyby przez lata czy nawet dziesięciolecia tak bardzo szlifowane i udoskonalane. Jak dla mnie jest ona ponadczasowa i chyba nigdy mi się nie znudzi. Dobra, przeklnijcie mnie teraz kilka razy.

Już? No to jeszcze kilka słów o tych trochę mniej kontrowersyjnych plusach i przejdę do minusów 🙂 Dzięki zastosowaniu zupełnie nowej platformy podłogowej MQB, we wnętrzu udało się wygospodarować więcej miejsca na nogi z tyłu. „Urósł” także bagażnik: o 30 litrów. Więc nie dość, że wygodniej zasiądziemy na tylnej kanapie, to jeszcze spakujemy więcej bagaży. Plus. Znaczący plus. Nowy Golf jest także lżejszy (-100 kg względem 6-ki), bezpieczniejszy (nowe systemy poprawiające bezpieczeństwo takie jak proaktywny system ochrony pasażerów (PreCrash) czy seryjny hamulec wielokolizyjny) a także bardziej komfortowy od swojego poprzednika. Oczywiście w związku z tym, że jest lżejszy o 100 kilo, to jest także bardziej oszczędny (w przypadku nowego silnika benzynowego o mocy 140 KM z funkcją odłączania cylindrów i zużyciem paliwa 4,8 l/100 km, Golf VII jest o 23 procent oszczędniejszy od 6-ki). Znalazłoby się jeszcze pewnie kilkanaście pochlebnych zdań z mojej strony na temat 7-ki, ale… przyszedł czas na minusy.

Minusy:

Odmiana wyposażeniowa Trendline. Z tego co mi wiadomo to będzie ona duuużo gorzej wyglądała (pod względem tworzyw) niż te bardziej „wypasione” wersje wyposażeniowe jak Sportline czy Highline. Deska rozdzielcza Trendline’a ma zostać obita twardym i przeciętnie wyglądającym plastikiem. Dodatkowo w tej wersji nie uświadczymy… radia! Ale wiadomo: w końcu to Volkswagen. Nie zapłacisz – nie dostaniesz. Na minusik zaliczam także wygląd samej deski rozdzielczej, niezależnie od wersji wyposażeniowej. Wieje nudą. A kiedy spojrzę na tą szpetną kierownicę to wręcz tandetą. Szkoda. Projektanci kokpitu nie popisali się. Chociaż zegary wyszły im nawet całkiem całkiem 🙂 Na sam koniec jeszcze o jednym elemencie… długo wahałem się czy cenę nowego Golfa zaliczyć do plusów czy do minusów. Niecałe 60 tysięcy za podstawową odmianę (bez radia i – prawdopodobnie – klimy). W dodatku w tej cenie nie otrzymamy zapewne aluminiowych felg czy dywaników do wnętrza, a o kole zapasowym już nie wspominając. I co z tego, że „siódemka” będzie tańsza od „szóstki”. Nas, biednych, ciężko pracujących polaków i tak nie będzie na nią stać. Cenę zaliczam zatem jako minus. I do duży.

5 myśli w temacie “Volkswagen Golf VII okiem Błażeja”

  1. Kokpit może i jest nudny, ale nie wiem czemu ale przypomina mi ten jaki montowano w poprzednich generacjach volvo s 40. A ta kierownica… hm… chyba jeszcze brzydsza montowana była w golfie V (chodzi o tą ‚zwykłą’, nie trójramienną).

  2. Warto dodać, że w najtańszej wersji tylne zawieszenie nie będzie wielowahaczowe, zostanie zamontowana klasyczna belka skrętna co wg mnie jest na plus. Dla osób które powiedzmy w 75% jeżdżą autem po mieście jest to rozwiązanie w pełni wystarczające, wielowahaczowe zawieszenia docenia się głównie na krętych drogach przy większych prędkościach no i nie podważalny plus to koszt ewentualnych napraw który jest niewspółmiernie niższy niż przy wielowahaczowym zawieszeniu. A nawiązując do wersji Trendline, jeżeli użycie gorszej jakości plastiku czy tkaniny czy brak uchwytu po stronie tylnych siedzeń itp zostaje podyktowane tym, że w ostateczności skalkulowana cena takiej wersji powiedzmy spadła by do 55 tys czy w ogóle powoduje zejście po niżej średniej w danej klasie to dla mnie jest to duży PLUS! Na prawdę jest mnóstwo klientów którzy mają głęboko w poważaniu miłe w dotyku materiały itp, dla nich liczy się to co wpływa bezpośrednio na bezpieczeństwo, solidność czy przyjemność z prowadzenia. Mówiąc inaczej względy estetyczne w kabinie są na końcu wymaganych rzeczy, to czy deska rozdzielcza sprawia wrażenie „nudnej” czy „atrakcyjnej” jest tylko mało istotnym wodotryskiem.

  3. Różnicowane wersji poprzez jakość użytych materiałów w kabinie, nie mylić z jakością montażu bo to powinno być zawsze na solidnym poziomie byłoby dobrym rozwiązaniem.
    Idziesz do salonu i masz do wyboru: Golfa VII za 50 tys który ma plastiki w stylu Dacii, nie ma ładnych dywaników w bagażniku lub osłony pod maską, potem Golfa za 60 tys jak wyżej opisany.. i wiadomo w jeszcze lepszej jakości i stosunkowo wyższej cenie.

  4. A dla mnie i tak cena jest za wysoka. Gdyby Golf kosztował w granicach 45-50 tysięcy to byłoby ok. A tak… pracujesz na zachodzi to cię stać. Pracujesz w PL – zapomnij o nowym samochodzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.